Italo CALVINO - "Baron Drzewołaz"
Przed kilkoma godzinami recenzowałem pierwszą część tej trylogii opatrzonej tytułem "Nasi przodkowie", w skład której wchodzą: "Wicehrabia przepołowiony" (1952), "Baron Drzewołaz" (1957) oraz "Rycerz nieistniejący" (1959), nie będę więc powtarzał informacji tam zamieszczonych, a przechodzę od razu do książki, którą nie jestem w stanie, tak się zachwycić, jak pierwszą częścią, bo tam dominowała chęć pogodzenia samoistnych sprzeczności, a tu bazą jest izolacja na własne życzenie. Może inaczej to wyrażę: stary jestem i buntownicy już mnie mniej kręcą niż w młodości, bo poznałem ich zbyt wielu tak w życiu, jak i w literaturze. Jeszcze retoryczne pytanie: czy tytuł barona jest warunkiem sine qua non postępowania jak bohater?
Podstawowym tematem jest relacja między jednostką a społeczeństwem, lecz prędko o tym zapominamy, gdyż Calvino jest poetą i czarodziejem, i przenosi nas do krainy baśni, w której najważniejsza jest subtelna miłość.
Nie ma żadnego sensu dalsze zachwalanie tego tomu czy też całej trylogii, bo kto miał się dowiedzieć, to już się dowiedział, że lektura to wyborna. A, żem stary złośliwy zgred, to zdradzę, że ukochana na stronie 302 krzyczy do ukochanego:
„Ty małpo złośliwa, ty potworze!”
- i wdrapuje się na kasztanowiec.
No comments:
Post a Comment