Małgorzata ŻURAKOWSKA - "Muchy w zupie i inne dramaty"
Żurakowska (danych brak) to dla mnie nowa Zientarowa (1914 -2007). W moim pojęciu takie stwierdzenie Żurakowskiej ujmy nie przynosi, a wręcz przeciwnie. Młodym, niewtajemniczonym rzucam hasło: kultowy serial "Wojna domowa" i propozycję zajrzenia do Wikipedii, bo to bardzo ciekawa postać. Natomiast do wszystkich Państwa apeluję: w i ę c e j l u z u, i nauczcie się Państwo stawiać 10 gwiazdek książkom doskonałym w s w o i m g a t u n k u. Nikt nie zamierza porównywać np "Trędowatej" z "Dżumą", choć oba tytuły takie bardziej chorobowe, lecz nie zmienia to faktu, że niezależnie od literatury Wielkiej, przez duże "W", do której niewątpliwie należy dzieło Camusa, mamy literaturę mniej ambitną, popularną, lecz za to tak liczną, że wybicie się z ogólnej masy, nie jest wcale łatwiejsze niż wśród nielicznych arcydzieł.
Taką literaturę tworzyła m. in. Joanna Chmielewska, której zabawnym, relaksującym utworom daję zawsze 10 gwiazdek. I do takiej literatury zaliczam omawianą książkę, przy lekturze której wyśmienicie się bawiłem i podziwiałem ten typ inteligencji autorki, który lubię. Że literatura "drugorzędna", a niech se taką będzie; mnie to nie przeszkadza.
No comments:
Post a Comment