Zbigniew KRUSZYŃSKI - "Kurator"
Na okładce czytam:
"Zbigniew Kruszyński (ur. w r. 1957 w Radomiu) - jeden z najbardziej cenionych pisarzy średniego pokolenia...."
Skonfrontujmy to z rzeczywistością. Napisane to jest na okładce książki wydanej w 2014 roku, tzn gdy autor miał 57 lat, czyli jakby nie patrzeć dziadek, może nie on, ale większość normalnych mężczyzn. To dlaczego go zaliczać do "średniego pokolenia". Poprzedza to stwierdzenie: "jeden z najbardziej cenionych"; to dlaczego ja, autor prawie tysiąca recenzji nigdy o nim nie słyszałem? To teraz zajrzyjmy na nasz portal LC: owszem, "Kurator" wychodzi nieźle - opinii18, ocena 6,46, lecz dalej mamy - "Na lądach i morzach" 2 opinie, ocena 6,29; "Ostatni raport" 0/4,62; "Powrót Aleksandra" 2/5,11; "Schwedenkrauter" 0/5,67; "Szkice historyczne. Powieść" 0/6,71; "Zaraz wracam. Antologia" 1/5,6. To tak wygląda dorobek "cenionego pisarza"? Ej, wy, redaktorzy z Grupy Wydawniczej Foksal, czemu sobie robicie "dżadża" ze mnie i innych czytelników?
A teraz przejdżmy do książki. Nie jest to opowieść o samotniku, lecz o bankrucie życiowym, który dodatkowo wpadł w niebezpieczną obsesję seksualną. Stary, niewyżyty lowelas potrafi całymi dniami szpiegować nieznajome kobiety i snuć wizje zaspokojenia swoich chorych chuci z kobietami, nieświadomymi potencjalnego zagrożenia. O niczym innym nie jest w stanie myśleć, niczym się zająć, bo płatny seks jest sensem jego życia. W końcu, gdy zgodnie z porzekadłem o wilku, i jego ponieśli;doczekał się szantażu przez prostytutki i wtedy wyznaje (s. 108):
"Nie byłem członkiem żadnej wspólnoty, nawet mieszkaniowej... ...Nie ryzykowałem sławy, interesów, twarzy... ..Czy powinienem zatrudnić specjalistę od pi-aru, aby chętniej przeglądać się w lustrze?..."
Piarowiec nie pomoże, potrzebny jest seksuolog i psychiatra, póki nie jest za późno, bo w następnym etapie - prokurator.
Do strony 136 autor raczy nas frustracją dewianta, aż teraz mamy zmianę: po niefortunnym incydencie z dorosłymi prostytutkami, bierze się on za małolaty. Gdy spotyka się z (podobno) uczennicą, okazuje się, że jest ona "po przejściach" (s. 137):
"...Raz upiła się do nieprzytomności, obudziła cała w rzygowinach z jakimś półgłówkiem leżącym w nogach łóżka. Raz w klubie ktoś jej wcisnął tabletkę, połknęła,odleciała. Obudziła się w obcym mieszkaniu z niekoleżanką i trzema mięśniakami, wolinie myśleć, co tam robiła. Zamiast papierosów popala sobie trawę i to jej dobrze robi...."
Wiekowy jestem, więc poprosiłem wnuczęta o wyrażenie swojej opinii o tym fragmencie. Trawę to i owszem, ale reszty zrozumieć nie potafiły. Wracajmy do akcji. Szczęśliwie, wolą niebios przerost prostaty utrudnił dewiantowi nie tylko sikanie,lecz i uprawianie seksu. Po operacji ma zachować półroczną wstrzemiężliwość. Mimo to igrają nago w prywatnej saunie, pięćdziesięcioletni zgred z nieletnią. Oczywiście aseksualnie (??!!). A co dalej? Nie zdradzę, ino powiem, że koszmarny banał!!
Na koniec muszę oświadczyć, że ponownie pozytywne oceny tzw profesjonalistów traktuję jako "kolesiostwo", bo inaczej nie mogę ich zrozumieć.
No comments:
Post a Comment