Marek KRAJEWSKI - "Koniec świata w Breslau"
Ta ma 312 stron. Jest znacznie gorsza. Gwiazdka na LC pisze:
"....główna postać pan Mock wzbudzał nie tylko antypatię, ale nawet obrzydzenie. Po drugie „Koniec świata…" jest kryminałem tylko z nazwy, bo dwieście pierwszych stron ma z tym gatunkiem tylko to wspólne, ze ktoś popełnia zbrodnie, policja nie wykonuje żadnych czynności śledczych, za to autor z upodobaniem opisuje burdele i kasyna, a i jeszcze gwałty i bicie żony...."
Justyna na LC pisze:
"...Jeśli o mnie chodzi, to książka w ogóle nie trzyma czytelnika w napięciu, jest prawie w całości „przegadana”. Krajewski tą powieścią nie wywołał u mnie szybszego pulsu, ani gęsiej skórki. Intryga może i jest misternie uknuta, ale nudnie opowiedziana! Ogólnie w powieści nie ma nic czym można się zachwycić...."
Olena na LC pisze:
"Pierwsza część książki dotyczy kulinarnych upodobań głównego bohatera, którego egzystencja koncentruje się wokół jedzenia, włóczenia się od baru do baru i wlewania w swe chamskie gardło coraz to nowych trunków, oraz zaniedbywania żony (bitej, a nawet zgwałconej). Poćwiartowane i zamurowane zwłoki majaczą w oddali, gubiąc się gdzieś pomiędzy misą z kluskami a opisami warunków atmosferycznych..."
Nellanny opinii nie przytaczam, bo musiałbym całą (dała 3 gwiazdki).
Podzielam powyższe oceny i konczę znajomość z panem Krajewskim, tym razem definitywnie, uwieńczoną dziewięcioma gwiazdkami w sumie (5+3+1)
No comments:
Post a Comment