Walker PERCY - "Miłość w ruinach"
TRUDNA, TYLKO DLA AMBITNYCH
Walker Percy (1916 – 1990), wg Wikipedii:
"...amerykański pisarz z Południa interesujący się filozofią i semiotyką. Najbardziej znany jest ze swoich powieści filozoficznych, z których pierwsza, 'The Moviegoer' ( 1961,Kinoman, wyd. polskie 2007), zdobyła National Book Award w dziedzinie fikcji literackiej. Łączył egzystencjalizm z południowym typem wrażliwości i głębokim katolicyzmem"
Nie wiem czemu polski wydawca zgubił bardzo istotny podtytuł:
The Adventures of a Bad Catholic at a Time Near the End of the World
Ten podtytuł koresponduje z zaliczeniem tego dzieła do ”speculative” bądź „science fiction”. Zauważmy, że bohater jest imiennikiem i potomkiem Sir Thomasa More, autora „Utopii”, Jest psychiatrą i mieszka w miasteczku Paradise (Raj) w Luizjanie. (W polskiej edycji - dyskusyjne „Rajskie Osiedla”). Książka jest zabawną satyrą zmagania się amerykańskiego społeczeństwa z kwestiami dotyczącymi religii, seksu, etyki czy dyskryminacji rasowej.
Bohater może skutecznie obserwować społeczeństwo izolując się w pewnym stopniu od niego. Dlatego sam to podkreśla (s. 17):
„Jestem lekarzem, niezbyt wziętym psychiatrą; alkoholikiem, rozchwianym psychicznie facetem w średnim wieku, przeżywającym depresje, stany uniesienia i poranne lęki, lecz mimo to geniuszem, który widzi to co ukryte, i stawia proste hipotezy, by wyjaśnić natłok codziennych zdarzeń....”
Te cechy plus zachowanie dystansu do fragmentarycznego społeczeństwa pozwala na karykaturalne przedstawienie Amerykanów i skrajnych przeciwności ich poglądów. A w takiej sytuacji trzeba odwoływać się do ogólnonarodowej solidarności i consensusu (s. 65):
„...Prezydent, który jest integracjonistą i mormonem ożenionym z wyzwoloną katoliczką, będzie zwracał się do lewaków, aby przestrzegali prawa i porządku. Wiceprezydent, baptysta i ciołek z Południa, którego żoną jest konserwatywna unitarianka, będzie prosił ciołków o tolerancję i zrozumienie et cetera...”.
Autor zaczyna wyjaśniać podtytuł już na pierwszych stronach (s.12):
"....jestem rzymskim katolikiem, ale złym. Wierzę w jeden święty, katolicki, apostolski i rzymski Kościół, w Boga Ojca, w to, że Żydzi są narodem wybranym, wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i naszego Pana, który uczynił Piotra głową Kościoła, a ten z kolei trwać będzie do końca świata...."
Już ta część budzi kontrowersje w sercu niejednego kato – Polaka, ze względu na Żydów, ale Percy jawnie prowokuje w dalszej części wypowiedzi:
"....Wierzę w Boga i w całą resztę, ale najbardziej kocham kobiety, zaraz po nich muzykę i naukę, na trzecim miejscu stawiam whisky, Boga dopiero na czwartym, a bliźniego swego nie kocham prawie wcale...".
Prowokacja stała się jego metodą, a celem zaskakiwanie, szokowanie czytelnika co chwilę. Na tej samej stronie stwierdza, że...
„..Partii centrum najzwyczajniej nie ma. Mimo to produkt krajowy brutto stale wzrasta...”
...by następnie przeskoczyć do oceny literatury amerykańskiej:
„..Literatura amerykańska także nie jest już w rozkwicie. Południowa powieść gotycka ustąpiła pola żydowskiej powieści masturbacyjnej, którą z kolei wyparła powieść homoseksualna białych anglosaskich protestantów, ale i ona właśnie się przeżywa...”
Akurat w tej materii podzielam jego zdanie. Wielość tematów zmusza mnie do ominięcia ich i przejścia do głównego wątku, który dotyczy możliwości diagnozowania i ewentualnego leczenia przez naszego bohatera indywidualnych skutków społecznej dezintegracji, przy pomocy swojego wynalazku zwanego Ontological Lapsometer., a objaśnianego przez wynalazcę jako stetoskop duszy. Jednakże wynalazek ten niewłaściwie użyty może problemy pogłębić.
Zauważmy, że, mimo upływu 44 lat od daty napisania tych fantazji, niewiele się zmieniło w możliwościach sterowania procesami zachodzącymi w naszym mózgu. Teraz zmuszony jestem zrobić małą dygresję na temat stereotypu Polaka. Bardzo często pisarze amerykańscy nawiązują do jego negatywnego imadżu. Tutaj pojawia się w kontekście (s.82):
„...Potem Doris zrobiła się uduchowiona, a ja stałem się szorstki i kłótliwy. Ona poszła w górę, ja w dół. Mówiła, że jestem jak polski górnik wyłaniający się wieczorem z czeluści ziemi i myślący tylko o tym, żeby napchać brzuch i posunąć żonę...”
No cóż, miłe to nie jest, i dlatego warte zapamiętania. A wracając do treści, to z każdą stroną tematów przybywa, tak, że każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie, lecz ogarnięcie całości staje się niemożliwe. Aby Państwa przekonać do tej lektury wybieram groteskową rozmowę na temat seksu pozamałżeńskiego (s. 129):
„ - Skoro to grzech, to czemu to robisz?
- Bo to wielka przyjemność.
- Rozumiem. A skoro to 'grzech', to po nim pojawiają się wyrzuty sumienia? Mimo, że to takie przyjemne.
- Wcale się nie pojawiają.
- No to czym się martwisz, skoro nie czujesz się winny?
- Właśnie to mnie martwi: brak poczucia winy.
- Ale czemu to cię martwi?
- Bo gdybym miał wyrzuty sumienia, mógłbym się ich pozbyć.
- Jak?
- Poprzez pokutę..
- Skoro nie masz poczucia winy po 'une affaire', to nie rozumiem, w czym problem?
- Problem polega na tym, że jeśli nie ma poczucia winy, nie ma skruchy i chęci poprawy, nie można dostać rozgrzeszenia..."
Sorry, nie mogę skończyć bez zasygnalizowania sprawy, na pewno nam bliższej niż autorowi i jego amerykańskim rodakom. Chodzi o relację Żydzi a Niemcy (s. 162):
„Kiedyś chciałem okazać współczucie pewnemu pacjentowi, starszemu panu, żydowskiemu uchodźcy, który musiał uciekać przed nazistami - wprawdzie uszedł z życiem, lecz całą rodzinę stracił w Auschwitz - więc wygłosiłem jakiś banał na temat Niemców. Staruszek nastroszył się jak rodowity Prusak, zbeształ mnie ostro i długo się rozwodził nad wyższością niemieckich uniwersytetów, niemieckiej nauki, niemieckiej muzyki, niemieckiej filozofii. Mój Boże, czy niemieccy Żydzi poszliby za Hitlerem, gdyby im na to pozwolił? Nic nie jest takie, jak można by sądzić. A już najbardziej nieprzewidywalni są ludzie.
- To naprawdę byłoby zabawne, gdyby nie było takie żałosne.....”
Żałosne, to zbyt delikatne określenie.
Wydaje mnie się, że moje skromne uwagi zaintrygują Państwa i skłonią do sięgnięcia po tą książkę, a o to właśnie w nich chodziło. Jeszcze jedno, 10 gwiazdek nie za wartość obiektywną, lecz za wciągnięcie mnie na cały tydzień.
No comments:
Post a Comment