Mikołaj Grynberg (ur.1969); recenzowałem
jego „Oskarżam Auschwitz.
Opowieści rodzinne” (9/10). Wydawnictwo
„Czarne” o aktualnej
pozycji:
„Piękna, osobista proza o losach pewnej żydowskiej
rodziny naznaczonej długim cieniem historii. Podążając za narratorem, śledzimy
sceny z codziennego życia, pełne czułości i humoru, niekiedy trudne,
przepełnione doświadczeniem choroby i straty. Tutaj przeszłość bywa
obciążeniem, ale także powodem do wyzwalającego śmiechu, a ironia i miłość
pozwalają radzić sobie z gorzkim dziedzictwem. Bohater, kiedyś mały chłopiec,
syn i wnuk, teraz ojciec i mąż, obserwuje rodzinne losy i pyta sam siebie:
czyim życiem żyję?”
„Lejzor”
na LC:
„Grynberg ocala
wiarę w polską literaturę współczesną. Znakomita, intrygująca narracja.”
A
jeszcze lubiana przeze
mnie Justyna Sobolewska,
która zaczyna recenzję
w „Polityce” słowami:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/1958450,1,recenzja-ksiazki-mikolaj-grynberg-poufne.read
„Ta
opowieść ma zbiorowego bohatera – to rodzina. Patrzymy na zdarzenia oczami
syna, ojca, dziadka. Historię tej rodziny (przypominającej wiele innych
żydowskich rodzin w tym kraju) poznajemy w urywkach, w rozmowach
– wiele się domyślamy. Rodzina jest małym stateczkiem, który musi przetrwać na
wzburzonych wodach historii – stąd lęk, najgorsze przeczucia, które wzbudza telefon
z nieznanego numeru. Stąd niepokój przekazywany z pokolenia na
pokolenie – ojciec robi awanturę o spóźnienie, a tymczasem wszyscy
byli przed czasem. Wewnętrzny czas niepokoju o najbliższych biegnie bowiem
innymi torami. Ta rodzina wie, że cudem się udało przeżyć, że trzeba się
trzymać razem, bo w tym kraju „międzywojnie nie trwa wiecznie”, że Polska
jest krajem, który gdy trzeba, „potrafi poświęcić część swoich obywateli”….”
No to czas
na mnie. Jestem
fanem literatury żydowskiej
od Alejchema czy
Pereca po „naszego”
Singera, jak i
Amosa Oza. I dlatego zawiodłem
się, bo w tym żydowskim
zbiorze wspomnieniowych opowiadań
za mało „żydowskości”, a
parę szmoncesów to
za mało, by
się nim zachwycić.
A że czyta
się dobrze ten
„rodzinny rejwach” (tytuł recenzji
Sobolewskiej), to polecam
i stawiam 7/10
No comments:
Post a Comment