Sunday, 14 June 2020

Alice LUGEN - „Tragedia na przełęczy Diatłowa. Historia bez końca”


Kim  jest  autorka?  Wg  LC:

Dziennikarka śledcza zainteresowana problemami współczesnej Rosji, historią Związku Radzieckiego i zimnej wojny. Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego oraz Szkoły Głównej Handlowej. Niezależna publicystka, okazjonalnie tłumaczka. Pisze pod pseudonimem. Przez siedem lat badała kulisy tragedii na przełęczy Diatłowa. Pracowała jako autorka tekstów przemówień i wystąpień publicznych. Jako ghostwriterka napisała 26 książek, głównie wspomnień i biografii. Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca jest jej samodzielnym debiutem”
Dużo  słów  nic  mnie  nie  mówiących,  zakończonych  informacją,  że  to  debiut.  „To  słychać,  to  widać,  to  czuć”.  Cenię  reportaże  obiektywne,  a  tu  niestety  autorka  demonstruje  swoje  negatywny  stosunek,  do  wszystkiego  co  sowieckie. Już  w  pierwszym  rozdziale  czytam:
„…Związek Radziecki nie słynął ani z porządku, ani z rzetelnych publikacji. Nikogo zatem nie zaskoczyły sprzeczności w źródłach i chaos w archiwach…    ….Jeden wielki pierdolnik! W każdym źródle jest co innego! Za nic na świecie, za żadne pieniądze nie będę w tym grzebać…”
W  rozdziale  drugim  autorka  podaje  „rewelację”:
„….W latach pięćdziesiątych XX wieku radzieccy studenci mieli ograniczone możliwości rozrywki. Telewizory znajdowały się tylko w nielicznych, najbogatszych domach. Kina i teatry wymagały opłat za bilety, co nie zawsze udawało się pogodzić z bieżącymi wydatkami i skromnym uczelnianym stypendium…” 
No  cóż,  w  „okupowanej”  Polsce  miałem  telewizor  jako  jeden  z  pierwszych – w 1956 roku, a  TVP,  a  w  historii  TVP  czytam:
„..Dopiero rozpoczęcie emisji przez Warszawski Ośrodek Telewizyjny 30 kwietnia 1956 umożliwiło dostęp do programów TV większej grupie odbiorców. WOT emitował program 5 razy w tygodniu. 1 maja 1956 pracę rozpoczął Telewizyjny Ośrodek Transmisyjny ze stacją nadawczą umieszczoną w Pałacu Kultury i Nauki oraz anteną na szczycie iglicy na wysokości 227 metrów. Zasięg stacji wynosił ok. 55 kilometrów…”
Natomiast,  biorąc  przykład  ze  Związku  Radzieckiego,  „reżimowe”  władze  w  PRL,  zapewniały  tanie  książki  oraz  tanie  bilety  do  kin oraz  teatrów.  Oczywiście  w  celu  „siania  propagandy”,  ale   to  już  inny  temat.  Co  do  studenckiej  turystyki  w  ZSRR  to  jej  pozytywy  autorka  szybko  kwituje  zakończeniem:
„….Dotacje otrzymywała każda wyprawa, a studiujący turyści znajdujący się w szczególnie trudnej sytuacji finansowej mogli poprosić o pokrycie wszystkich kosztów, w tym przejazdu i wyżywienia. Studenckie podróże po kraju były zatem bardzo tanie, bywało, że darmowe…       …..Po zakończeniu ekspedycji niezbędne było  przygotowanie sprawozdania, nierzadko liczącego kilkadziesiąt stron….”
To  straszne – kilkadziesiąt  stron!!!
Stary (77)  i  schorowany (106 dolegliwości) jestem,  to skorzystam  i   podeprę  się  recenzją  papa.malar17ea  z  LC:
Ksiązka bardzo słaba. Pod względem struktury i zawartosci nie wykracza poza darmowe materialy od lat dostępne na polskim YT. Pod wzgledem materialu zdjeciowego oferuje duzo mniej. Denerwująco naiwny uproszczony opis rzeczywistosci komunistycznej adresowany do amerykanskiego nastolatka będzie irytowal kazdego kto chocby otarł sie o życie w bloku wschodnim.”
Sądząc  po  wysokich  ocenach  na  LC,  tylko  nieliczni  krytyczni  „otarli  się” o  życie  w  PRL.  A  ja  przeżyłem  całe  44 lata  jego  istnienia,  powstałego,  jak  mawiał  Kisiel  „z  kaprysu  Stalina” i  będącego  „najweselszym  barakiem  w  obozie KDL”.  Więc  dowodząc  starczej  łagodności stawiam    3/10

No comments:

Post a Comment