Kim jest autorka? Wg LC:
„Dziennikarka śledcza zainteresowana problemami współczesnej
Rosji, historią Związku Radzieckiego i zimnej wojny. Absolwentka Uniwersytetu
Warszawskiego oraz Szkoły Głównej Handlowej. Niezależna publicystka,
okazjonalnie tłumaczka. Pisze pod pseudonimem. Przez siedem lat badała kulisy
tragedii na przełęczy Diatłowa. Pracowała jako autorka tekstów przemówień i
wystąpień publicznych. Jako ghostwriterka napisała 26 książek, głównie
wspomnień i biografii. Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca jest
jej samodzielnym debiutem”
Dużo
słów nic mnie
nie mówiących, zakończonych
informacją, że to
debiut. „To słychać,
to widać, to
czuć”. Cenię reportaże
obiektywne, a tu
niestety autorka demonstruje
swoje negatywny stosunek,
do wszystkiego co
sowieckie. Już w pierwszym
rozdziale czytam:
„…Związek Radziecki nie słynął ani z porządku, ani z rzetelnych
publikacji. Nikogo zatem nie zaskoczyły sprzeczności w źródłach
i chaos w archiwach… ….Jeden
wielki pierdolnik! W każdym źródle jest co innego! Za nic na świecie,
za żadne pieniądze nie będę w tym grzebać…”
W rozdziale
drugim autorka podaje
„rewelację”:
„….W latach
pięćdziesiątych XX wieku radzieccy studenci mieli
ograniczone możliwości rozrywki. Telewizory znajdowały się tylko
w nielicznych, najbogatszych domach. Kina i teatry wymagały opłat za
bilety, co nie zawsze udawało się pogodzić z bieżącymi wydatkami i skromnym
uczelnianym stypendium…”
No cóż,
w „okupowanej” Polsce
miałem telewizor jako
jeden z pierwszych – w 1956 roku, a TVP,
a w historii
TVP czytam:
„..Dopiero rozpoczęcie emisji przez Warszawski Ośrodek
Telewizyjny 30 kwietnia 1956 umożliwiło dostęp do programów TV większej grupie odbiorców. WOT emitował program 5 razy
w tygodniu. 1 maja 1956 pracę rozpoczął Telewizyjny Ośrodek Transmisyjny ze
stacją nadawczą umieszczoną w Pałacu
Kultury i Nauki oraz
anteną na szczycie iglicy na wysokości 227 metrów. Zasięg stacji wynosił ok. 55
kilometrów…”
Natomiast,
biorąc przykład ze
Związku Radzieckiego, „reżimowe”
władze w PRL,
zapewniały tanie książki
oraz tanie bilety
do kin oraz teatrów.
Oczywiście w celu
„siania propagandy”, ale
to już inny
temat. Co do
studenckiej turystyki w
ZSRR to jej
pozytywy autorka szybko
kwituje zakończeniem:
„….Dotacje otrzymywała każda wyprawa, a studiujący turyści
znajdujący się w szczególnie trudnej sytuacji finansowej mogli poprosić
o pokrycie wszystkich kosztów, w tym przejazdu i wyżywienia.
Studenckie podróże po kraju były zatem bardzo tanie, bywało, że darmowe… …..Po zakończeniu ekspedycji
niezbędne było przygotowanie sprawozdania, nierzadko liczącego
kilkadziesiąt stron….”
To straszne –
kilkadziesiąt stron!!!
Stary (77) i schorowany (106 dolegliwości) jestem, to skorzystam
i podeprę się
recenzją papa.malar17ea z LC:
„Ksiązka bardzo słaba. Pod względem struktury i
zawartosci nie wykracza poza darmowe materialy od lat dostępne na polskim YT.
Pod wzgledem materialu zdjeciowego oferuje duzo mniej. Denerwująco naiwny
uproszczony opis rzeczywistosci komunistycznej adresowany do amerykanskiego
nastolatka będzie irytowal kazdego kto chocby otarł sie o życie w bloku
wschodnim.”
Sądząc
po wysokich ocenach
na LC, tylko
nieliczni krytyczni „otarli się” o
życie w PRL.
A ja przeżyłem
całe 44 lata jego
istnienia, powstałego, jak
mawiał Kisiel „z
kaprysu Stalina” i będącego
„najweselszym barakiem w
obozie KDL”. Więc dowodząc
starczej łagodności stawiam aż
3/10
No comments:
Post a Comment