Tuesday, 4 February 2020

Mikołaj ŁOZIŃSKI - „Stramer”


UWAGA!!   WYBITNA  POZYCJA!!
Po  „Reisefieber” (debiut,  2011,  ode  mnie  8/10)  i   „Książce” (2011,  10/10),  niemniej świetny  „Stramer” (październik 2019,  na  LC,  po  zaledwie  4  miesiącach:   922 | opinie: 41 | ocena: 7,79).    Z  notki  Wydawnictwa  Literackiego:
„..Nowa, długo oczekiwana książka laureata Paszportu „Polityki”.
Osobiste dramaty, miłości, zdrady i rozstania, świecące pustkami kieszenie i marzenia o fortunie. Nadzieja na sprawiedliwy świat, do którego nieuchronnie wdziera się Zagłada…..
….Poznajemy każdego z bohaterów osobno, zaprzyjaźniamy się z nimi, odkrywamy ich słabości, sekrety i najskrytsze pragnienia, wchodzimy w ich świat, pełen kolorów, smaków, zapachów.
Czy domyślają się, co przed nimi? Kiedy konflikty narodowe zaczynają narastać, do świata Stramerów powoli wkrada się coś, czego jeszcze nie rozumieją. Choć już przeczuwają.
Sugestywna, wielogłosowa opowieść o losach żydowskiej rodziny w międzywojennym Tarnowie.
Książka, której nie da się zapomnieć.”
„….Znalazłem jedną rzecz, która łączy Żydów i antysemitów. Jedni i drudzy są zafiksowani na tym samym temacie. Cały czas chcą mówić o Żydach…      ….Kiedy zacząłem pisać tę książkę, byłem pewny, że dam bohaterom inne imiona i nazwiska, ponieważ „Stramer” to fikcja, powieść jedynie luźno inspirowana prawdziwymi postaciami.
Ale kilka lat temu, z moim starszym bratem Pawłem, daliśmy „Newsweekowi” wywiad o tym, jak to jest mieć w Polsce żydowskie pochodzenie. Ta rozmowa została skopiowana na jakieś nacjonalistyczne strony, pojawiło się pod nią pięćset komentarzy, które z grubsza można było podzielić na dwie grupy. Pierwsza: wypierdalajcie do Izraela! Druga: podajcie swoje prawdziwe nazwiska.
Ten drugi pomysł mnie zainspirował, pomyślałem, czemu nie? To nazwisko znaczy silny, krzepki. Zawsze mi się podobało. Zniknęło po drugiej wojnie światowej razem z prawie całym żydowskim światem. A tak wróci i zostanie przynajmniej w książce. Nawet antysemici mają więc też swój pozytywny udział w powstaniu tej powieści….
 ….Próbowałem najlepiej jak umiem opisać codzienność zwykłej rodziny tamtych czasów. Opisać pełne życia niejednoznaczne postaci. Z ich tęsknotami, marzeniami, planami na przyszłość i poczuciem humoru. Ze „Stramera” można się nawet dowiedzieć, jak skutecznie podrywać dziewczyny metodą „ekonomii miłości”…     …Kiedy zaczynałem, w 2011 roku, myślałem, że piszę powieść stricte historyczną. Obawiałem się, że nie będę potrafił prawdziwie opisać młodych nacjonalistów. Wydawali mi się odlegli, jak epoka dinozaurów. Ale rzeczywistość w ciągu ostatnich lat przyszła mi z pomocą. Dzisiaj widok maszerujących po mieście nacjonalistów nikogo już nie dziwi. Czas nie się tyle zatrzymał, co ruszył do tyłu i to dziesięć razy szybciej….
…..moja powieść jest zupełnie inna. Ciepła, jasna. Mimo że opowiada też o trudnych czasach, to na pewno najweselsza z moich książek. Dorastanie dzieci, przepychanki między rodzeństwem, gra w piłkę, podwórkowe życie, kłopoty w szkole. Starałem się nie patrzeć na tamte lata przez wojenne okulary. To jest świat sprzed. Zależało mi na tym, żeby czytelnik wszedł w życie moich bohaterów i może nawet się z nimi zaprzyjaźnił do tego stopnia, żeby zapomnieć, co ich czeka….   
…. zdałem sobie sprawę, że ta uboga żydowska rodzina Stramerów – rodzice, szóstka dzieci, pies i kot – to typowy polski dom tamtych czasów. Polscy Żydzi w Tarnowie stanowili 40 proc. populacji, zresztą mocno niejednorodnej. Od wierzących w Boga – po wierzących w komunizm.
Dla mnie „Stramer” to książka o rodzinnej miłości i bliskości, o związkach między rodzicami, między rodzeństwem. Ale też o szukaniu swojego miejsca w trudnych i ciekawych czasach, które ukształtowały przecież nie tylko moich bohaterów….
…..„Stramer” jest powieścią, fikcją, ale paradoksalnie to chyba moja najbardziej osobista książka — tyle ze mnie i z moich najbliższych dałem Stramerom….
….Kiedy miałem 7 lat, grałem z kolegami w piłkę na podwórku. Przybiegłem do mamy i mówię: mamo, wiesz, na podwórku jest jeden Żyd! Mama spojrzała na mnie i powiedziała: wiesz, chyba dwóch…      …..Ale potem rodzice powiedzieli, że przecież tylu zdolnych ludzi to Żydzi: Einstein, Rubinstein, zobacz, fantastycznie! Pamiętam, że pomyślałem wtedy: Skoro to takie super, to dlaczego wcześniej się tym nie chwaliliście?...
….To jest o tyle trudne dla dziecka, że poza informacją o pochodzeniu, niewiele więcej dostajesz. Przodkowie polskich Żydów zerwali z tradycją, z językiem, z religią, nie przekazali tego dziedzictwa swoim dzieciom, więc ich dzieci, czyli nasi rodzice, nie mogli tego przekazać nam. Dostajesz więc samą informację i radź sobie z nią. Ja traktuję żydowskość jako fajny dodatek do mojej polskości.” 
 Tyle  wystarczy,  a  zasługą  tej  książki  jest  rzetelne  wypośrodkowanie  pomiędzy  skrajnymi  postawami  i  opiniami  w  polskim  ksobnym  i  ksenofobicznym  grajdole.  10/10


No comments:

Post a Comment