Tuesday 14 May 2019

Tadeusz KWIATKOWSKI - „Od kuchni" Anegdoty Literackie


NIE  ROZUMIEM,   BO  GENIALNE,  A  NIECZYTANE
Rok  wydania  1987;  na  LC  7,33 (3 ocen  i  0  opinii)
Więc , proszę  mnie  zaufać  i  natychmiast  wziąć  się  do  czytania,  a  zapewniam   zabawę  znakomitą.  Dla  szerokiej  rzeszy  czytelników  wybrałem  anegdotę  mniej  dystyngowaną (s.15  z  147 pdf):
„Przed  wojną, po reformie pisowni polskiej jeden z profesorów — przeciwników licznych zmian ortograficznych powiedział do profesora Kazimierza Nitscha: — Teraz to już naprawdę nie wiadomo jak pisać. — A o co panu koledze idzie?
Profesor uśmiechnął się złośliwie i rzekł: — Dojdzie do tego, że nie wiadomo będzie jak napisać słowo ‘K ...a’  przez ó czy przez u? Nitsch zastanowił się i odparł: — Ja w takim przypadku, szanowny kolego, piszę: szanowna pani.”
O  autorze  na  podstawie  Wikipedii:
Tadeusz  Kwiatkowski,  pseudonim  Noël Randon (1920 -2007) – polski prozaik, satyryk, scenarzysta, autor tekstów estradowych.  Jako felietonista i krytyk teatralny współpracował z krakowskim „Dziennikiem Polskim”, „Tygodnikiem Powszechnym”, „Przekrojem”, „Życiem Literackim”. Uważany za chodzącą kronikę starego Krakowa i kopalnię anegdot, przez ponad 40 lat stały bywalec słynnego „stolika o jedenastej” w krakowskim klubie dziennikarzy „Pod Gruszką”
Wredny  bywam,  to  zamieszczam  „signum  temporis” (s.37)
„Kazimierz Brandys  należał do Podstawowej Organizacji Partyjnej przy redakcji tygodnika „Nowa Kultura”,  zaś jego brat, Marian  do Podstawowej Organizacji Partyjnej przy Związku Literatów Polskich w Warszawie. Pewnego dnia Kazimierz znalazł się na zebraniu POP -u przy ZLP, na którym  ówczesny sekretarz przeprowadzał ankietę na temat pochodzenia klasowego. Na pytanie o pochodzenie robotniczo-chłopskie podniosło się kilkanaście rąk, na dalsze pytanie o pochodzenie mieszczańsko-inteligenckie podniosła ręce większa część. Potem padło pytanie o pochodzenie burżuazyjne. W górę podniósł rękę Marian Brandys, ponieważ ojciec Brandysów był bankierem . Wówczas złośliwy Staś Dygat spytał głośno: — A cóż to, Kazik nie przyznaje się do swego ojca? Wtedy Kazimierz, młodszy od brata o cztery lata, odpowiedział: — Kiedy ja się urodziłem , ojciec był już bankrutem !”
Gwoli  prawdy  dodam,  że  i  autor  „zasłużył  się”  w  PRL,  podpisując  (z  m.in.  Mrożkiem,  Błońskim,  czy  Szymborską)  haniebny  list  w  sprawie  biskupów  krakowskich (p, http://www.bibula.com/?p=30966 )
Jeszcze  ponadczasowe (s.54):
„Jacek Puget  dowiedział się od swej in  spe małżonki, że zaszła w ciążę. Nie wiedział, co zrobić. Żenić się, czy nie? Wysłał wówczas do przebywającego w Paryżu swego ojca Ludwika  telegram tej treści: „Nie uważałem jak robiłem , co mam zrobić? Stary Puget oddepeszował: „Jak nie uważałeś gdy robiłeś, to rób co uważasz”.
Pure  nonsense (s.102):
„Jeden ze znajomych Artura Marii Swinarskiego wyskoczył tak nieszczęśliwie z tramwaju, że upadł i uderzył głową o krawężnik, wybijając sobie kilka zębów. Nieszczęśnik biegł przez ulicę trzymając chustkę przy silnie krwawiących ustach. Spotkawszy Swinarskiego złapał go za rękaw i pokazał, co mu się wydarzyło. Swinarski obejrzał uszczerbki w jego jamie ustnej, pokiwał współczująco głową i powiedział: — Całe szczęście, że to ci się nie śniło. Zrozpaczony i zarazem zdziwiony przyjaciel spytał: — Dlaczego? Swinarski wyjaśnił rzeczowo: — Bo jak się człowiekowi śnią wybite zęby, to może się potem przydarzyć mu jakieś nieszczęście.”.
Jeszcze  piękne,  bo  głupie  (s.110):
„Adolf  Dymsza przebywał ze swoim kilkuletnim wnukiem na wakacjach zimowych w Zakopanem . Małemu chłopcu popsuły się wiązania, więc Dymsza wziął narty na ramię i niósł do warsztatu. Na Krupówkach dopadła go Magdalena Samozwaniec. — Panie Dodku, czemu pan ma takie małe nałty? Dymsza odpowiedział bez zająknienia: — A bo przyjechałem na krótko”.
To  już  jak  padło  nazwisko  Samozwaniec,  to  poświęcam  jej  ostatnią  cytowaną  anegdotę (s.112):
„Jakaś dawna znajoma Magdaleny Samozwaniec zatrzymała się na ulicy i powiedziała: — Pani Madziu, jak pani się świetnie trzyma. Na to Samozwaniec uśmiechnęła się i rozłożyła ręce. — Trzymam się trzymam , bo się puścić nie  mogę”
Plejada  nazwisk,  dobre  przypisy,  świetna  zabawa!!   8/10
PS  Po  aferze  pedofilią  wśród  księży,  anegdota  do  podmiany  „Partii” na  „Kościół” (s.142):
„Janusz Minkiewicz powiedział mi w kawiarni literackiej w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu: — Ostatnio szalenie dużo ludzi wyrzucają z Partii i w ten sposób zanieczyszczają nasze szeregi bezpartyjnych”

1 comment:

  1. Cenię Pana recenzje. Pozdrawiam z deszczowego Południa Kraju :)

    ReplyDelete