W notce o „Wadzie” (9/10) Małeckiego pisałem o Carverze:
„….Otóż, okazuje się, że formę „short stories” zawdzięczamy
przyjacielowi i wydawcy autora, Gordonowi LISH, który skracał opowiadania średnio
z pięciu tysięcy słów do dwóch…”
O
co mnie biega,
powiem krótko: nie
biorę kryminału do
ręki dla opisów
przyrody czy subtelnej
formy literackiej, a
dla dreszczyku emocji
i wartkości akcji,
przeto jestem przeciwnikiem 500 –stronicowych kryminałów,
z czego wykluwam
ideę znalezienia jakiegoś
zdolnego LISHa dla
Ćwirleja.
Ćwirlej
świetnie pisze, lecz
jego dygresje, skądinąd
zabawne, rozciągają kryminał
do dużej objętości,
uniemożliwiając zaliczenie go
w jeden wieczór.
Np.:
„…Jedna
stara baba zez Chwaliszewa, co miała cięgiem kłopoty z pierdzeniem, jak
usłyszała bez to radyjo, że na przeczyszczenie najlepszy jest kwas
z kapusty kiszonej, to tyle tego kwasu wypiła, że później dwa dni siedzioła
w wychodku. Ale tak ją przeczyściło, że pierdy precz odeszły. Tyle że mało
mózgu nie wysrała. I to radio jej pomogło.…”
W gruncie
rzeczy marudzę i
czepiam się formy,
która przynosi autorowi
sukcesy, więc przestaję
i poniekąd wbrew
sobie stawiam 9/10,
bo to, że
wolę krótsze książki,
to efekt mojego
starczego lenistwa
Będę miał na uwadze. Pozdrawiam z deszczowego południa Ojczyzny ;)
ReplyDelete