Friday 21 December 2018

Marta MASADA - „Święto trąbek”


Zaczynam  o  tytułu  (na  podstawie  Wikipedii):
Ro sz ha-SzanaRosz Haszana , w Polsce zwane też Świętem Trąbek lub Trąbkami – judaistyczne święto Nowego Roku, pierwszy dzień kalendarza żydowskiego, obchodzone pierwszego i drugiego dnia tiszri. Upamiętnia stworzenie świata i przypomina o sądzie Bożym. Święto trwa dwa dni (zarówno w Izraelu, jak i w diasporze) i otwiera okres pokuty – Jamim Noraim, trwający do święta Jom Kipur. W Tanachu święto było określane jako Zichron Terua (hebr. „Upamiętnienie Dęcia w Szofar”) oraz Jom Terua (hebr., „Dzień Dęcia w Szofar”), bowiem w dniu sądu rozbrzmiewać ma dźwięk trąby szofar. Pod nazwą „Rosz ha-Szana” po raz pierwszy pojawiło się w Misznie. W czasie Rosz ha-Szana nie wolno wykonywać żadnej pracy..
To  dowodzi,  że  z  każdej  książki  jakąś  korzyść  można  czerpać;  w  tym  przypadku  - przypomnienie  o  szofar.   Niestety,  to  jedyne  dobre,  co  o  tym  debiucie  jestem  skłonny  powiedzieć.  Dla  mnie  to  nie  tylko  rynsztok,  lecz  przede  wszystkim  wyjątkowa  CHUCPA:  tyle  mówić,  nie  mając  nic  oryginalnego  do  powiedzenia.  A  przecież   właśnie  przy  debiucie  wypadałoby  czymś  zabłysnąć.
Po  pierwszych  stronach  bełkotu   dochodzę  do  konkretnej  zapowiedzi  stylu  charakterystycznego  dla  tego  „dzieła”  (s.38 – e-book):
„– „Wygłodniała pizda”?! – powtórzyłam z niedowierzaniem. Ręce opadły mi ciężko wzdłuż tułowia. Na stopy zaczęły kapać ciężkie krople. – Jestem żałosna. Żałosna i samotna – jęknęłam…”
Skoro,  bohaterka   tak  się  widzi,  to  zaprzeczać  nie  przystoi.  No  więc  cóż,  może  i  żałosna,  ale  w  pysk  potrafi  walić  (s.63,8):
„….  „To  ja  mam  przewagę  i  nie  zawaham  się  jej  użyć”,  mówiłam,  okładając  go  po  pysku,  gdy  szczytował…”
Dwie  strony  dalej  mamy  clou:
„…A pierdoliliśmy się wszędzie i o każdej porze („Zaraz jestem, masz czekać na czworakach ze wszystkimi swoimi dziurami”). Uzależniliśmy się od tego („Jeśli nie pojawisz się w ciągu dziesięciu minut, to chujem przedziurawię ścianę”)….     …..Tyci, tajny, prywatny teatrzyk wielkiego pana reżysera. W obsadzie: Zula Maleńka oraz Roman Wspaniały, który dumnie rzuca „przerżnięte ścierwo” na brudną deskę klozetową, po czym odchodzi równie nieczuły co usatysfakcjonowany. Obłęd. Działało na mnie jak cholera…”
Przepraszam  jeśli  źle  zrozumiałem,  ale  mnie  wychodzi,  że  tym  „przerżniętym  ścierwem”  ma  być  nasza  bohaterka. 
No  to  rezygnuję  z  cytatów  i  szukam  wsparcia  w  profesjonalnych  recenzentach.  I  tak….
 Nie  zgadzam   się  z  moim  ulubionym  recenzentem  Jarosławem  Czechowiczem,  z  jego   poważnym  podejściem  i  analizowaniem   tej  ramoty,  obliczonej  na  sensację  (czytaj:  skandal}  wydawniczą.   Niemniej   polecam     całą,  dostępną   na:
……a  ja  perfidnie  wyciągam  z  niej  słowa  pasujące  do  mojej  impresji:
„…książka napisana z nerwem, bardzo soczysta językowo …       ….To, co najbardziej zwraca uwagę, to brak jakiegoś punktu kulminacyjnego tej fabuły – momentu zwrotnego albo chociaż sytuacji lub myśli będących podsumowaniem, jakąkolwiek głębszą diagnozą problemu rozbuchanej seksualnie i emocjonalnie teatrolożki z Warszawy ….      …..„Święto trąbek” to dość pomysłowo skonstruowana proza, której jednak nie mogę polecić. Historie o nieustannie utyskujących na świat i siebie kobietach koło trzydziestki w różnych kontekstach życiowych zawirowań zalewają rynek wydawniczy w ilościach co najmniej nieprzyzwoitych. To, co Masada ma do powiedzenia na temat polskości oraz skomplikowanych relacji polsko-żydowskich, także jest raczej wtórne….    ….Jest prawdopodobnie jednym z najbardziej wyrazistych debiutów ostatniego czasu, ale wyrazistość nie niesie w sobie znamion oryginalności. Niestety.” 
Należy  jeszcze  podkreślić,  że  wypowiedzi    zarówno  anty-  jak  i  filo-   semickich  mam  po  dziurki  w  nosie,  że   skomplikowany  i  bolesny  (obustronnie)  stan,  jak  i  przeszłość,  stosunków  polsko-żydowskich    domaga  się  wyjątkowego  taktu  i   refleksji,  no  i  że  jazda  na  „polskim  żydostwie”   jest  wielce  ryzykowna.   Reasumując,  chwilową  sensację  to-to  wzbudzi,  lecz  żadnej  przyszłości  tej  książce  nie  wróżę.  PAŁA!!
Ponadto  polecam  recenzję  Justyny  Sobolewskiej  z  podtytułem  Czytanie tej długiej powieści przypomina dreptanie wkoło, bo nic się nie zmienia oprócz scenerii”  i   oceną  2/6
…z  której  przytaczam  początek  i  koniec:
„……."Święto trąbek" debiutującej w roli pisarki dziennikarki i krytyczki literackiej to bujda na resorach. Tym różni się od standardowej produkcji tworzonej z myślą o kobiecej publiczności, że jest odważna w sprawach łóżkowych. Wszystko przez zamiłowanie bohaterki do sado-maso i opętanie filosemityzmem…      ….Na swój sposób zabawne jest to, że rozprawiając się ze stereotypami i uprzedzeniami historycznymi, Masada nie wyrzeka się klisz i schematów seksistowskich….    ….Jeśli do tego dodamy niczym nieuzasadnioną obsceniczność, wniosek nasuwa się sam: "Święto trąbek" to powieść tyleż zaskakująca, co dziwaczna. Powtórzę: trudno ją przegapić.”
Jak  widać,  poważni,  profesjonalni  recenzenci  zachowują  political  correctness;  ja  nie  muszę  i  mogę  wyrazić  swój  niesmak  zarówno  z  żerowania  na  filo/anty-  semityzmie,  jak  i  materii  obyczajowej   z  elementami  rynsztoka  i   pornografii.  Jazda  na  tanią,  bulwersującą  sensację!!


No comments:

Post a Comment