W recenzji „Panny Ferbelin” pisałem:
„….Nigdy nie byłem fanem Chwina (ur.1949), a z jego 28 książek
wymienianych w Wikipedii, krótko oceniałem trzy. "Żonie prezydenta"
(2005) dałem 7 gwiazdek, ale "Hanemannowi" (1995) już tylko 3, a
"Złotemu pelikanowi" (2003) - pałę. Po prostu nie znoszę
nabzdyczonych facetów, którzy wierzą we własną mądrość i wielkość….”
„Esther” (1999)
to następna książka
po „Hanemannie” (1995) nagrodzonym
„Paszportem Polityki”, co
zwiększyło popularność „posągowego”
autora. Opowieść o
tajemniczej kobiecie jest
pretekstem do pokazania
Warszawy na przełomie
XIX i XX
wieku. Postacie są
marmurowe jak autor,
a mnie zainteresował udany,
jakże aktualny obraz
ciemnoty i braku
tolerancji.
Męczyłem
„Esther” trzy tygodnie, bo
postanowiłem przeczytać, a
tu po każdych
10 stronach drzemka
mnie łapała i
zniechęcała do lektury.
Jednak dojechałem do
końca i historia
tajemniczej damy nie
zmieniła mojej opinii
o Chwinie. Po
prostu nudziarz, a że inni
lubią taki styl
i formę, to
ich sprawa. Dla
świętego spokoju daję
5/10
Świetna recenzja. I udany całkiem blog. Cenię Pańskie recenzje. Pozdrawiam z jesiennych już okolic grodu Kraka :)
ReplyDelete