Saturday, 8 April 2017

Piotr ADAMCZYK - "Dom tęsknot"

Piotr ADAMCZYK - "Dom tęsknot"

Piotr Adamczyk (ur. 1958), po studiach filozoficznych, został dziennikarzem. W roku 2012 wydawnictwo „Dobra Literatura” opublikowało jego powieść pt. „Pożądanie mieszka w szafie”. Jego druga powieść, "Dom tęsknot" (Agora 2014), znalazła się na liście książek zakwalifikowanych do konkursu Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus 2015. Na LC 7,85 (383 ocen i 96 opinii).

Romantyczny wątek wykorzystany do barwnej prezentacji problemów wielonarodowościowego Wrocławia. Zaczynam od tego, co mnie się podoba, a to przede wszystkim możliwość koegzystencji jednostek skrajnie różnych w jednym domu, jakim jest Polska. Miniaturyzując Polskę do jednej wrocławskiej kamienicy, Adamczyk pokazuje wszystkie blaski i cienie takiego współżycia. Kamienica należała przed wojną do rodziny Freytagów, matka bohatera chroni pozostałości po niej, gwoli więc ścisłości przypominam jej nestora:

Gustav Freytag (1816 – 1895) - W roku 1855 wydał swą pierwszą powieść, zaliczaną swego czasu do arcydzieł literatury niemieckiej "Soll und Haben" (3 tomy), przesyconą wątkami antypolskimi i antyżydowską apologią pruskiego kapitalizmu

Niesamowita ilość ciekawych opowieści i anegdot, bardziej lub mniej prawdziwych, opartych na faktach historycznych.

Chwalę Adamczyka również za odwagę, bo pisząc dla polskich czytelników, z których ponad 90% deklaruje swoją katolickość, a co najmniej jedna trzecia społeczeństwa jest pod wpływem kościoła konserwatywnego, przedsoborowego, reprezentowanego przez o. Rydzyka, to niewątpliwie odwagą jest takie pisanie (s. e-booka 163):

"– Gdybym cię zapytała, czym jest Kościół, to pewnie rozmaitymi sposobami odpowiedziałbyś mi, że pośrednikiem między Bogiem. I temu właśnie zaprzeczył Luter. Jedynie Pismo Święte jest w stanie nauczać. Chrześcijanin powinien je czytać i czerpać z niego prawdę o Bogu, a księża nie są do kontaktu z nim potrzebni. To Chrystus, a nie święci, jest źródłem wiary i prawdy, dlatego powinniśmy bezpośrednio rozmawiać z Chrystusem, a nie szukać wstawiennictwa innych. Zobacz: ksiądz katolicki nie może mieć rodziny, a pastor może. Dlaczego? Bo w Piśmie nie było nic na temat małżeństw księży, a protestanci ufają tylko Pismu, nie zaś kaznodziejom. Dla nich wyłącznie Pismo się nie myli, natomiast duchowni są tylko ludźmi i mogą być w błędzie..."

Atutem jest też wszechobecna ironia, którą widzimy w opisie sąsiada Smoka (s. 100,2):
„...Smok, jako gad niewierzący, złościł się za każdym razem, robiąc Rozalce głośne awantury. Kłócili się wtedy godzinami już od samych drzwi, w których Rozalka stała z nowym obrazem, potem zamykała je z trzaskiem i dalej się kłócili, on rozzłoszczony sięgał po butelkę bimbru, wypijał szklankę, a ona w tym czasie wieszała obraz na ścianie, i wciąż się kłócili, aż w końcu Smok zasypiał pijany na stole, a Rozalka kłóciła się z nim już sama. Na Smoka nawet w tym wypadku nie mogła liczyć. Wszystko było wyłącznie na jej głowie. Zakupy, dom, wychowanie dziecka, a także awantura...”

Natomiast jako stary dyżurny zrzęda muszę mu wytknąć nieścisłości w opisie realiów epoki, którą on zna z opowiadań bądź swoich dziecięcych wspomnień, a ja z autopsji.

Ojciec ma „Syrenkę”, więc jest po 1957 roku, a opisywane poglądy i stosunki dotyczą raczej okresu stalinowskiego. (Nazwisko „Zakościelny” utrudnia awans). Zbieranie pudełek po zagranicznych papierosach (s.139), które przychodziły w paczkach z Zachodu, podczas gdy za „wczesnego Gomułki” (lata 1956 -60) było ich zatrzęsienie w polskich sklepach. Pamiętam, bo zacząłem palić w 1958 roku i „szpanowaliśmy” „Pall Mall” i innymi, które kosztowały 25 zł, czyli tyle co 10 „małych kaw” w kawiarni. („Sporty” kosztowały 3 zł a „Wawele” 11 zł), czy też godzina korepetycji. W następnym akapicie:
„.....mama mówiła, że wygląda jak James Bond grany wtedy przez Seana Connery’ego... ...U nas para prawdziwych dżinsów kosztowała tyle, ile wynosiła średnia miesięczna pensja.”
W PRL, w tamtych latach Bond był zakazany, Sean Connery nieznany, a dżinsy kosztowały 700 zł, (na bazarze w Krośnie – 150 z), a więc na poziomie minimalnej, a nie średniej pensji.

Oczywiście, to nie jest książka stricte historyczna, więc szukam dziury w całym, bo mam dylemat jak ją ocenić. Niewątpliwie warta przeczytania, dobrze napisana, ciekawa, a jednak czegoś mnie brak, by dać jej więcej niż 7 gwiazdek. Moje odczucia trafnie „Alicja”, której recenzję w całości przytaczam (dała o jedną gwiazdkę więcej):

„Bardzo duża przyjemność czytania.
"Dom tęsknot" nie jest "wow'owy". Nie zapiera tchu w piersiach. Nie rozszerza źrenic, nie wywołuje gęsiej skórki. Nie jest książką, którą czyta się z zapartym tchem pół nocy. "Dom tęsknot" jest bardzo polski, swojski, prawdziwy, nasz, podwórkowy. Za każdym razem wraca się do niej z przyjemnością i z uśmiechem. Odrobina nostalgii, spora dawka humoru, nieco historii (wcale nie nudnej ) i ta cudowna polska obyczajowość :)
Bardzo pozytywne zaskoczenie. "

No właśnie; mnie ta lektura zajęła ponad tydzień. Przepraszam, ochłonąłem i też dam 8


No comments:

Post a Comment